X Międzynarodowy Dziecięcy Festiwal Folklorystyczny
Ohrid, Skopje w Macedonii
21 – 28 maja 2007 roku

    Macedonia, niewielka republika,  niepodległa  od  1991  roku, l eżąca
na Bałkanach ze stolicą w Skopje. Jej geograficzna lokalizacja sprawia,
że kraj  ten  otwiera  przed  turystą  niezliczoną ilość atrakcji i sprawia,
że   spędzanie   wypoczynku   w   macedońskiej    naturze  może   być
błogosławieństwem  dla  ciała  i  ducha.  Kraj ten jeszcze odpowiednio
nie    zainwestował   w   reklamę   i   dlatego  nie  jest  to dla turystów
europejskich   opularny   kierunek.  Jest  to  również  jedna  z przyczyn,
że tak mało go znamy.


Dziecięcy Zespół Folklorystyczny „Cepelia-Poznań” odwiedził miasto Ohrid w Macedonii, aby reprezentować Polskę na Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu Folklorystycznym organizowanym z okazji święta Cyryla i Metodego (święci w kościele prawosławnym) w dniach od 22 do 27 maja 2007 roku. Festiwal organizowany był w jednym z najpiękniejszych zakątków Macedonii, nad jeziorem Ohrid, położonym wśród wysokich gór.
Perspektywa wyjazdu w ten daleki, nieznany kraj pobudzała dziecięcą wyobraźnię a oczekiwanie na nowe wrażenia rodziło radość i podniecenie wśród dzieci w trakcie artystycznych i organizacyjnych przygotowań do tej wyprawy.

  Dzień 1, 2

           Trudna i długa podróż nie odebrała nam tej radości. Na południe Europy, przez Czechy, Słowację, Węgry
(tu zatrzymaliśmy się na nocleg) i Serbię, zmierzał wesoły autobus, w którym dzieci spędzały czas, integrując się w trakcie przeróżnych zabaw, gier i śpiewów.
           Do Ohrid zajechaliśmy późnym wieczorem. Szybka kolacja i zakwaterowanie w hostelu.
 

 Dzień 3

           
 

Następnego dnia przed południem mamy czas wolny. Po śniadaniu okazuje się, że mieszkamy tuż nad jeziorem, wśród pięknej przyrody, ze wspaniałymi widokami na wysokie góry. Odpoczywamy nad jeziorem, gramy w piłkę i   oczywiście   przygotowujemy   stroje,   bo    popołudnie
zapowiada się dość pracowicie.


Parada w centrum Ohrid.    
          8 zagranicznych  i wiele lokalnych zespołów tworzy wspaniały i kolorowy korowód.
 

 Mieszkańcy obserwują defilujące zespoły, biją brawa. Pogoda sprzyja, nie jest gorąco i deszcz nie pada.
        Zakończenie parady następuje przed Centrum Kultury, na przepięknym deptaku na nabrzeżu jeziora.
 

 Tu odpoczywamy i nawiązujemy pierwsze koleżeńskie rozmowy z rówieśnikami z innych zespołów.
 Koncert galowy odbywa się w Centrum Kultury. Pełna widownia, zespoły z krótkimi programami prezentują się wspaniale.  I  w  końcu  następuje  zapowiedź  naszego  występu.  Pełna  koncentracja  i  „jazda” do krakowiaka.
Poszło pięknie!

Widzowie klaskali, bo podobały się stroje i żywiołowy i pełen akcentów krakowiak w wykonaniu 32 tancerzy i tancerek. Kiedy jednak zabrzmiały piękne dźwięki macedońskiej piosenki „Srce me boli”, publiczność wiwatowała i śpiewała razem z nami. Oklaskom nie było końca. Zbieraliśmy gratulacje i podziękowania za piosenkę, bo to przecież był z naszej strony piękny gest w kierunku gospodarzy i rodzaj podziękowania za zaproszenie.
 

 Dzień 4
 

Następnego dnia Zuzia i Łukasz od rana ubierają się w stroje, bo jedziemy na przyjęcie do Burmistrza miasta Ohrid, by wręczyć mu upominki, opowiedzieć trochę o swoim kraju, i o pierwszych wrażeniach z pobytu w Macedonii.

 Spotykamy reprezentacje innych zespołów, nawiązujemy kontakty.
 

W południe zespoły występują na głównym placu w Ohrid, gdzie odbywają się uroczystości z okazji dnia Św. Cyryla i Metodego i tam prezentujemy krótki program, kończąc go oczywiście piosenką macedońską. Po koncercie dzieci pozują do zdjęć fotoreporterom i udzielają wywiadów.
 

Po południu zwiedzamy piękne miasto Ohrid.

Oprowadza nas sam dyrektor festiwalu, pan Dobrivoje, który w czasie spaceru po zabytkowym miasteczku, opowiada nam kilka ciekawostek, aby przybliżyć jego historię.

 Potem przejmują nas przemili młodzi ludzie z tutejszego zespołu „Makedonka” i prowadzą nas
              do wspaniałego kościoła św. Klementyna i do fortecy.  
  

      Wycieczka kończy się krótką przejażdżką łodziami po jeziorze.
            Jesteśmy pod wrażeniem wspaniałych zabytków, pięknej przyrody i ludzi o wielkich sercach.
 

Po kolacji starsze dzieci jadą na dyskotekę, młodsze rezygnują z tej atrakcji,
gdyż impreza kończy się późno w nocy.

 Bawimy się doskonale z innymi zespołami przy współczesnej muzyce okraszonej charakterystycznymi ozdobnikami instrumentalnymi z bałkańskiego regionu. Jest świetnie!
 

Dzień 5
 

Od wczesnego rana ubieramy się w stroje  i jedziemy do Vevcani,  małego miasteczka,  położonego przy granicy
z Albanią. Tam wzdłuż nabrzeża rzeki, uliczkami pełnymi kawiarenek i sklepików, odbywa się parada zespołów. Ponownie mieszkańcy biją brawa, machają, robią zdjęcia i przyglądają się kolorowym kostiumom wszystkich zespołów z różnych stron Europy.
Po  zakończeniu  parady  jedziemy  wzdłuż  granicy  z  Albanią  do  Strugi,  małego  miasteczka  położonego nad
północną częścią jeziora Ohrid, gdzie zaskakuje nas ulewny deszcz, więc trzeba odwołać paradę a koncert przenieść z niewielkiego antycznego amfiteatru do tutejszego Domu Kultury, który szybko wypełnił się widownią po brzegi.

 Publiczność gorącymi brawami przyjmowała kolejne zespoły.
 

Po koncercie odbywamy uroczy spacer w góry, do źródełek słynących z najbardziej czystej wody w całej Macedonii.

Cieszymy oczy bujną zielenią, wsłuchujemy się w szum maleńkich potoczków, gdzie woda raźno spływa po kamykach.Popołudnie mamy wolne, więc wybieramy się do Ohrid na zakupy, aby nabyć pamiątki dla swoich najbliższych i wysłać pocztówki.
Wracamy późnym wieczorem.

Dzień 6

To nasz ostatni dzień pobytu w Ohrid, to dzień pełen wrażeń.
 

Rano Przemek zgłasza problem zdrowotny ( b. wysoka temperatura), więc trzeba opóźnić wyjazd na wycieczkę.
Cały zespół czeka a Przemek.... do szpitala! Przemiła pani doktor, stawia diagnozę, zapisuje lekarstwa. Wracamy do hostelu, wyjeżdżamy z opóźnieniem. Na tylnym siedzeniu w autobusie organizujemy dla Przemka „łóżko szpitalne”, bo przecież nie możemy zostawić kolegi w hostelu.
Jedziemy na południe jeziora.

W drodze co chwila rozlegają się okrzyki zachwytu, kiedy obserwujemy wspaniałe widoki. Najbardziej zachwycony jest Stefciu, który, jak twierdzi, czuje się jak w bajce, bo nigdy w swoim życiu nie miał okazji oglądać takich obrazków.Dojeżdżamy na miejsce, gdzie okazuje się, że Piotrek utyka. Rano, czekając na Przemka, który był w szpitalu, dzieci spędzały czas na placu zabaw przed hostelem i tam źle stąpnął na nogę. Smaruję kostkę maścią i zawijam opaskąelastyczną. Na wszelki wypadek nie idzie z nami na wycieczkę, zostaje z Przemkiem w autobusie.Krótki spacer w górę niewielkiego wzniesienia i już widzimy mury klasztoru Św. Nauma z X wieku.

Przed wejściem witamy się z oswojonymi pawiami a kiedy wchodzimy na dziedziniec, ulegamy czarowi tego miejsca. Podziwiamy  piękną  budowlę,  robimy zdjęcia,  zwiedzamy cudowną świątynię,  odwiedzamy  grób  Św. Nauma, wsłuchujemy się w bicie jego serca. 
  

  Jesteśmy pod wrażeniem tego przepięknego miejsca, o którym istnieniu dowiedzieliśmy właśnie dziś.

 Pyszny lunch zjadamy w tutejszej knajpce,
 spacerujemy wzdłuż nabrzeża jeziora,
robimy zakupy na straganach. 
Resztę czasu spędzamy na plaży
 przyglądamy się zespołowi „Makedonka”,
     który w tym wspaniałym plenerze właśnie kręci film.


Do  hostelu wracamy późnym popołudniem.  Przemek czuje sie lepiej,  Piotrek nadal kuśtyka.  Opatruję mu nogę,
która trochę spuchła. Podejmujemy decyzję, że nie będzie jutro tańczył na koncercie. Trzeba więc zarządzić próbę,bo krakowiak wymaga reorganizacji choreograficznej ze względu na mniejszą ilość par. Wszyscy się starają, próba wypada pomyślnie.
Teraz pakowanie, przygotowanie do jutrzejszego, trudnego dnia i cisza nocna.
 

  Dzień 7
 

Wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano. Pakujemy autokar (ach, kochany pan Darek!) i kolumna autokarów z zespołami rusza do Skopje.Po trzech godzinach zajeżdżamy pod salę koncertową Uniwersytetu. Sprawnie przeprowadzamy próbę i ubieramy się w stroje.
 


 


 


 

     

   Występujemy jako pierwszy zespół, gdyż zaraz po koncercie ruszamy w daleką drogę do Polski.
   Pożegnania, wymiana upominków z zespołami, i punktualnie o 14-tej autokar zapala silnik.
 

W Serbii  łapie  nas  potworna  burza i ulewa.  Trzeba jechać powoli i dlatego na nocleg w Siofok,  na Węgrzech
przyjeżdżamy ok. 4-tej w nocy. Na szczęście przemili właściciele hostelu czekają na nas z kolacją, którą pośpiesznie zjadamy. Dziewczynki jeszcze dość długo wykonują czynności związane z kąpielą, bo nareszcie mamy ciepłą wodę bez ograniczeń. Reszta szybko zasypia, choć już rozlega się poranny śpiew ptaków.
 

 Dzień 8
 

   Pozostali kąpią się na drugi dzień rano. Nie możemy za wcześnie wyjechać, gdyż nasi kierowcy potrzebują 9 godzin przerwy w pracy. Zjadamy zatem ze spokojem śniadanie i wysyłamy sms-y do swoich rodziców, że przyjedziemy o kilka godzin później, żeby się nie martwili.
    Wyruszamy z Węgier o 13-tej. W autobusie znowu śpiewamy, gramy w różne gry integracyjne, aby czas szybciej zleciał. W Słowacji znów nas „dopada” burza i deszcz ale czujemy się bezpiecznie dzięki naszym kierowcom. Przekraczanie granic idzie sprawnie. W Polsce jesteśmy już około 21-szej. Burza i deszcz opuszcza nas dopiero we Wrocławiu ale dzieci już o tym nie wiedzą, gdyż znużone podróżą dawno zasnęły.
    Budzenie nie było trudne, gdyż hasło „Poznań, mama, tata ...” było wystarczająco skuteczne. Jeszcze kilka słów podziękowań dla panów kierowców, pani Grażyny, pani Edyty, pana Darka, dla kapeli, dla pana Dyrektora MDK, który wsparł nas finansowo i dla wszystkich dzieci za tak wiele nowych przeżyć w tym dalekim kraju. Każdy dostaje brawa, dzieciom wraca doskonały humor. W całej grupie rodzi się poczucie wielkiej satysfakcji ze spełnionego zadania. W Macedonii pięknie reprezentowaliśmy  polską kulturę, bo przecież tak bardzo kochamy nasze polskie tańce i pieśni. Zaraz zobaczymy szczęśliwe twarze rodziców, że ich pociechy wróciły całe i zdrowe. Zobaczymy na ich twarzach wyraz dumy, że ich dzieci spełniają tak ważną misję.

Jest godz. 2.15 w nocy. Wjeżdżamy na ulicę Wyspiańskiego. Widzę grupę ludzi na tyłach budynku MDK nr 3.
To z pewnością rodzice naszych kochanych podopiecznych. Wysiadam jako pierwsza z autokaru, radosnym głosem mówię "dobry wieczór"... . Dzieci po kolei wysiadają z autokaru i witają się ze swoimi najbliższymi.
 

Poznań, 4 czerwca 2007 roku                         Jadwiga Banaś
                          Kierownik
      Dzieciecego Zespołu Folklorystycznego
                      "Cepelia-Poznań"